CDN...Myślałem że w tym croissancie było dużo chemii, ale chwilę później Iberia "uraczyła" nas kanapkami z mortadelą
:lol: ,które składały się wyłącznie z E-...Wstajemy skoro świt. Nie jest łatwo. Szybkie śniadanie z mikrofali, dzięki wczorajszym zakupom i już śmigamy pieszo na stację Shinagawa (trasę mamy obcykaną do perfekcji). Stąd chcemy podjechać pociągiem kolei miejskiej Yamanote Line do dworca kolejowego Shinjuku w ramach naszego Tokyo Wide Pass’a (czego to się nie robi żeby przyoszczędzić parę złotych na metrze
:P ). Niestety skład przed chwilą odjechał i musimy zaczekać kilka minut na następny. W tym momencie zaczyna robić się nieco nerwowo. Sprawdzam rozkład z którego dowiaduję się, że podróż do Shinjuku trwa niemal 20 minut, sporo dłużej niż się spodziewałem. O 7:30 mamy pociąg, a jest już po 7. Będzie stykowo. Po dojechaniu na miejsce trasę pomiędzy peronami pokonujemy biegiem. Na szczęście perony nie są od siebie oddalone, tak jak stacje przesiadkowe w metrze, więc udaje nam się zdążyć. Siedząc już w wagonie widzimy, z czym się wiąże japońska, perfekcyjna punktualność. W stronę naszego pociągu biegnie 5-osobowa grupa znajomych/rodziny. Dwie dziewczyny, które były kilkanaście metrów z przodu wskoczyły do składu, w tym momencie wybiła 7:30 i… drzwi się zamknęły. Pozostałe 3 osoby, które właśnie dobiegły, tylko wymownie spojrzały się w stronę osoby z obsługi pociągu, który właśnie ruszał. Nam bardzo zależało aby podróżować Expressem Nikko z tego względu, że to jedyne bezpośrednie połączenie w ciągu dnia. Tak, Nikko to nasza dzisiejsza destynacja. Miasteczko to bardzo mi się spodobało, więc będzie dużo zdjęć
;)
Limited Express Nikko
Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do celu. Pogoda jest świetna. Świeci słońce, temperatura około 20 stopni. Aż chce się spacerować
:D Rozpoczęliśmy zwiedzanie od wędrówki w kierunku Shinkyo Bridge. Oryginalnie most powstał w 1636r., ale pod koniec lat 90. ubiegłego wieku przeszedł generalną renowację i teraz za dodatkową opłatą mogą po nim chodzić turyści. Chociaż płacenie za to jest głupotą, gdyż chodząc po moście nie możemy obserwować tego co najpiękniejsze, czyli właśnie… mostu
;)
Shinkyo Bridge
Udajemy się do Tamozawa Imperial Villa. Rezydencja nawiązuje do okresu Edo. Wstęp jest płatny, ale z zewnątrz możemy się napawać jej widokiem do woli. Kawałek dalej znajduje się ogród botaniczny (płatny), a po drugiej stronie głównej ulicy lasy i wiele świątyń w nich ukrytych. Rinnoji Temple, Futarasan Shrine, Taiyuinbyo oraz przede wszystkim Toshogu Shrine, czyli ostateczne miejsce spoczynku Ieyasu Tokugawy, trzeciego ze zjednoczycieli państwa i założyciela dynastii siogunów Tokugawa. Obejrzenie wszystkich to wydatek około 2000Y, ale bezpłatnie też można całkiem sporo zobaczyć
;)
Tamozawa Imperial Villa
True Light Church Wesołe ludziki
Futurasan Shrine
Zlot Nissanów 350Z
Pagoda
Warto przejść się w kierunku Koun Ritsuin i lodowiska. Jest tam niezwykle zielono i kolorowo. Turystów tutaj można policzyć na palcach jednej ręki, a widoki są całkiem całkiem
;)
Po zatoczeniu okręgu wokół Nikko wróciliśmy w okolice dworca kolejowego, gdzie już nie ze stacji Tobu, lecz JR pojechaliśmy pociągiem regionalnym do Utsonomiyi. Tu po raz kolejny podziwiamy japońską dokładność. Na peronach stacji są znaki gdzie dokładnie zatrzymają się drzwi danego wagonu konkretnego pociągu. Są też wymalowane linie, do ustawiania się kolejek, czego Japończycy oczywiście się trzymają (próbuje wyobrazić sobie te paski na przystankach Polskiego Busa
:P ). Shinkansen przyjechał punktualnie (co oczywiście nas nie zdziwiło, bo już trochę tu jesteśmy) i zawiózł nas do Tokio.
Tutaj jeszcze udaliśmy się na poszukiwania ostatnich pamiątek z naszego międzykontynentalnego wyjazdu, a następnie przez Shinagawe wróciliśmy na nasz nocleg. Przyszedł czas aby się pakować. Jutro (niestety już) opuszczamy Japonię…
Cdn…Wracam po nieco dłuższej przerwie (praca, praca, praca) z ostatnia już częścią.
Nadszedł niestety oto ten smutny dzień, kiedy trzeba opuścić Japonię. Byliśmy zadowoleni z tego, że tu przyjechaliśmy i że w pełni wykorzystaliśmy każdy dzień, ale mimo wszystko fajnie byłoby jeszcze zostać przynajmniej na kolejny tydzień. Po raz ostatni pomaszerowaliśmy na stację Azabu-juban, aby metrem dojechać do Tokyo Central Station. Tutaj, na głównej ulicy, jest przystanek Keisei Bus na lotnisko. Na Naricie odprawa poszła bardzo sprawnie i czekaliśmy na lot powrotny do Europy.
Tokyo Station Yaesu Exit Narita Int. Airport
Tym razem przypadły nam miejsca niemal na samym końcu samolotu. Co ma swoją wadę przy późniejszym wysiadaniu przez rękaw. Samolot wypełniony w około 90%, więc nie było co liczyć na cały rząd tylko dla siebie. W tę stronę postanowiłem zmrużyć trochę oczęta na początku lotu, aby później już przestawiać się względem czasu europejskiego. Generalnie strategia przyniosła skutek, gdyż w żadną stronę nie miałem jet laga
;) System serwowania posiłków Iberii przy tym locie był dla mnie całkowicie niezrozumiały. Godzinę po starcie podali obiad. Teoretycznie był wybór, ale kurczaka wyżarła większość samolotu, więc przypadł mi makaron z mięsem niewiadomego pochodzenia. Później nastąpiła dłuuuuuuuższa przerwa i dopiero po jakiś 7 godzinach podano… mini kanapkę z pastą jajeczną. Na moje pytanie, czy to już cały posiłek i czy w związku z tym mogę liczyć na więcej niż jedną, odpowiedź stewarda była szybka: definitely!
:D Plus siedzenia przy końcu samolotu: blisko do barku z niewykorzystanymi kanapkami, ciasteczkami, orzeszkami i alkoholem. Ten ostatni wydały mi chyba wszystkie osoby z CC, które tego dnia obsługiwały lot
:P Byłem przy tym tak miły, że dostałem nawet whisky
:lol: Niedługo przed lądowaniem szarpnięto się jeszcze na croissanta w wersji na słono. Szał!
Oczywiście że miałem. Noszę zawsze takie podstawowe rzeczy w moim mini plecaczku z decathlonu za 9,99zł z przesyłką
:D Tylko po prostu, po zwróceniu mi uwagi, że nie powinienem tutaj rzuć gumy, odruchowo ją wyjąłem z ust i rozejrzałem się w poszukiwaniu kosza. Widocznie to był dla nich swego rodzaju jakiś dyshonor, że nie przewidzieli takiej sytuacji, więc szybko zaczęli działać. I tak cud że nikt przeze mnie sepuku nie popełnił
:lol:
becek napisał:ale śmietnik wrzucasz, koszmarwyjmij chociaż ta komórę z futerałuBardzo przepraszam panie czepialski, że nie spakowałem do podręcznego profesjonalnej lustrzanki z zestawem obiektywów i kompletem softboxów. Twój post jest niezwykle pomocny dla osób czytających relację, które w najbliższym czasie planują wizytę w Japonii. Może też w wolnej chwili wrzucisz jakąś własną, żeby wszyscy mogli zobaczyć jak powinny wyglądać zawodowe ujęcia.Zdjęcia były wykonywane głównie aparatem, czasem komórką (akurat tego dnia, bardziej korzystałem z tego drugiego urządzenia). Ps. Jadąc gdzieś wolę spędzać czas podziwiając miejsca, atrakcje na żywo, a nie tracić czas na stanie i ustawianie 37 parametrów. Nie pracuje dla National Geographic. W pamięci chce mieć głównie wspomnienia, a zdjęcia są jedynie ich delikatną podporą.
@becek-widziałeś tu na forum relację bez zdjęć?
:shock: Zdjęcia nie są może super ale tragiczne też nie, mnie ta relacja nie zniechęca no ale ja już jestem zdecydowana więc klamka już zapadła tylko musi poczekać
;).
becek a Ty. 0 lotów, 0 km, 0% krajów. Jak dla mnie jesteś jedno wielkie 0 "ZERO". Mnie już autor relacji upewnił w moim wypadzie do Japonii. Ty dalej zbieraj ZERA :)
becekwiec nie ustawiaj i skup się na pisaniuwrzucać śmieci nie musisz, nie zachęcają do wyjazdu
A mnie twoje chaotyczne pisanie i brak interpunkcji nie zachęca do konwersacji z tobą. Jedyne śmieci, to właśnie te marne wypociny, które tu produkujesz. Sugeruję zapisać się na forum podróżnicze Canona (i przy okazji do lekarza) i tam się spuszczać nad zdjęciami. Nie podoba ci się - nie wchodź tu! Proste ;)
Myślałem że w tym croissancie było dużo chemii, ale chwilę później Iberia "uraczyła" nas kanapkami z mortadelą
:lol: ,które składały się wyłącznie z E-...
Fajna relacja i dzięki za podsumowanie kosztowe - wkrótce sam się wybieram do Tokio, więc wszelkie informacje się przydadzą
:)Mógłbym prosić o namiary na nocleg który wynajęliście przez Airbnb?
Gratulacje, fajna relacja.Polecam odwiedzenie Tokyo Skytree, nawet za 3000 "domków". Wyjatkowe widoki oraz wrazenia z jazdy winda pomiedzy poziomami 350m a 450m. Kolejki sa dlugie, ale ida bardzo sprawnie.Jesli chodzi o noclegi, to np. dobry hotel 3* mozna spokojnie zabukowac za 60 eur/noc za pokoj dbl.
Przed dworcem Shinagawa
CDN...Myślałem że w tym croissancie było dużo chemii, ale chwilę później Iberia "uraczyła" nas kanapkami z mortadelą :lol: ,które składały się wyłącznie z E-...Wstajemy skoro świt. Nie jest łatwo. Szybkie śniadanie z mikrofali, dzięki wczorajszym zakupom i już śmigamy pieszo na stację Shinagawa (trasę mamy obcykaną do perfekcji). Stąd chcemy podjechać pociągiem kolei miejskiej Yamanote Line do dworca kolejowego Shinjuku w ramach naszego Tokyo Wide Pass’a (czego to się nie robi żeby przyoszczędzić parę złotych na metrze :P ). Niestety skład przed chwilą odjechał i musimy zaczekać kilka minut na następny. W tym momencie zaczyna robić się nieco nerwowo. Sprawdzam rozkład z którego dowiaduję się, że podróż do Shinjuku trwa niemal 20 minut, sporo dłużej niż się spodziewałem. O 7:30 mamy pociąg, a jest już po 7. Będzie stykowo.
Po dojechaniu na miejsce trasę pomiędzy peronami pokonujemy biegiem. Na szczęście perony nie są od siebie oddalone, tak jak stacje przesiadkowe w metrze, więc udaje nam się zdążyć.
Siedząc już w wagonie widzimy, z czym się wiąże japońska, perfekcyjna punktualność. W stronę naszego pociągu biegnie 5-osobowa grupa znajomych/rodziny. Dwie dziewczyny, które były kilkanaście metrów z przodu wskoczyły do składu, w tym momencie wybiła 7:30 i… drzwi się zamknęły. Pozostałe 3 osoby, które właśnie dobiegły, tylko wymownie spojrzały się w stronę osoby z obsługi pociągu, który właśnie ruszał.
Nam bardzo zależało aby podróżować Expressem Nikko z tego względu, że to jedyne bezpośrednie połączenie w ciągu dnia. Tak, Nikko to nasza dzisiejsza destynacja. Miasteczko to bardzo mi się spodobało, więc będzie dużo zdjęć ;)
Limited Express Nikko
Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do celu. Pogoda jest świetna. Świeci słońce, temperatura około 20 stopni. Aż chce się spacerować :D
Rozpoczęliśmy zwiedzanie od wędrówki w kierunku Shinkyo Bridge. Oryginalnie most powstał w 1636r., ale pod koniec lat 90. ubiegłego wieku przeszedł generalną renowację i teraz za dodatkową opłatą mogą po nim chodzić turyści. Chociaż płacenie za to jest głupotą, gdyż chodząc po moście nie możemy obserwować tego co najpiękniejsze, czyli właśnie… mostu ;)
Shinkyo Bridge
Udajemy się do Tamozawa Imperial Villa. Rezydencja nawiązuje do okresu Edo. Wstęp jest płatny, ale z zewnątrz możemy się napawać jej widokiem do woli. Kawałek dalej znajduje się ogród botaniczny (płatny), a po drugiej stronie głównej ulicy lasy i wiele świątyń w nich ukrytych. Rinnoji Temple, Futarasan Shrine, Taiyuinbyo oraz przede wszystkim Toshogu Shrine, czyli ostateczne miejsce spoczynku Ieyasu Tokugawy, trzeciego ze zjednoczycieli państwa i założyciela dynastii siogunów Tokugawa. Obejrzenie wszystkich to wydatek około 2000Y, ale bezpłatnie też można całkiem sporo zobaczyć ;)
Tamozawa Imperial Villa
True Light Church
Wesołe ludziki
Futurasan Shrine
Zlot Nissanów 350Z
Pagoda
Warto przejść się w kierunku Koun Ritsuin i lodowiska. Jest tam niezwykle zielono i kolorowo. Turystów tutaj można policzyć na palcach jednej ręki, a widoki są całkiem całkiem ;)
Po zatoczeniu okręgu wokół Nikko wróciliśmy w okolice dworca kolejowego, gdzie już nie ze stacji Tobu, lecz JR pojechaliśmy pociągiem regionalnym do Utsonomiyi.
Tu po raz kolejny podziwiamy japońską dokładność. Na peronach stacji są znaki gdzie dokładnie zatrzymają się drzwi danego wagonu konkretnego pociągu. Są też wymalowane linie, do ustawiania się kolejek, czego Japończycy oczywiście się trzymają (próbuje wyobrazić sobie te paski na przystankach Polskiego Busa :P ). Shinkansen przyjechał punktualnie (co oczywiście nas nie zdziwiło, bo już trochę tu jesteśmy) i zawiózł nas do Tokio.
Tutaj jeszcze udaliśmy się na poszukiwania ostatnich pamiątek z naszego międzykontynentalnego wyjazdu, a następnie przez Shinagawe wróciliśmy na nasz nocleg. Przyszedł czas aby się pakować. Jutro (niestety już) opuszczamy Japonię…
Cdn…Wracam po nieco dłuższej przerwie (praca, praca, praca) z ostatnia już częścią.
Nadszedł niestety oto ten smutny dzień, kiedy trzeba opuścić Japonię. Byliśmy zadowoleni z tego, że tu przyjechaliśmy i że w pełni wykorzystaliśmy każdy dzień, ale mimo wszystko fajnie byłoby jeszcze zostać przynajmniej na kolejny tydzień.
Po raz ostatni pomaszerowaliśmy na stację Azabu-juban, aby metrem dojechać do Tokyo Central Station. Tutaj, na głównej ulicy, jest przystanek Keisei Bus na lotnisko.
Na Naricie odprawa poszła bardzo sprawnie i czekaliśmy na lot powrotny do Europy.
Tokyo Station Yaesu Exit
Narita Int. Airport
Tym razem przypadły nam miejsca niemal na samym końcu samolotu. Co ma swoją wadę przy późniejszym wysiadaniu przez rękaw.
Samolot wypełniony w około 90%, więc nie było co liczyć na cały rząd tylko dla siebie.
W tę stronę postanowiłem zmrużyć trochę oczęta na początku lotu, aby później już przestawiać się względem czasu europejskiego. Generalnie strategia przyniosła skutek, gdyż w żadną stronę nie miałem jet laga ;)
System serwowania posiłków Iberii przy tym locie był dla mnie całkowicie niezrozumiały. Godzinę po starcie podali obiad. Teoretycznie był wybór, ale kurczaka wyżarła większość samolotu, więc przypadł mi makaron z mięsem niewiadomego pochodzenia. Później nastąpiła dłuuuuuuuższa przerwa i dopiero po jakiś 7 godzinach podano… mini kanapkę z pastą jajeczną. Na moje pytanie, czy to już cały posiłek i czy w związku z tym mogę liczyć na więcej niż jedną, odpowiedź stewarda była szybka: definitely! :D
Plus siedzenia przy końcu samolotu: blisko do barku z niewykorzystanymi kanapkami, ciasteczkami, orzeszkami i alkoholem. Ten ostatni wydały mi chyba wszystkie osoby z CC, które tego dnia obsługiwały lot :P Byłem przy tym tak miły, że dostałem nawet whisky :lol:
Niedługo przed lądowaniem szarpnięto się jeszcze na croissanta w wersji na słono. Szał!